Od dzisiaj w kinach oglądać można piątą część krwawej serii „Oszukać przeznaczenie”. Złośliwa śmierć raz jeszcze mści się na tych, którzy uciekli jej czułym objęciom. Mechanizm jest prosty – w każdym odcinku dochodzi do tragicznego zdarzenia (np. katastrofy samolotu czy wypadku na autostradzie), z którego cudem udaje się uratować grupie nastolatków. Przeznaczenie nie daje jednak za wygraną, ścigając swoje niedoszłe ofiary z podwójną determinacją. Ich powolna i często sadystyczna śmierć jest nie tylko największą atrakcją (!) serii, ale też jej mocnym znakiem rozpoznawczym. Zwiastun piątej części mówi na ten temat całkiem sporo – zarys fabuły zajmuje w nim ledwie 5 sekund, ustępując miejsca wyjątkowo nieprzyjemnej kronice zapowiedzianej śmierci. Tym razem twórcy mierzą wysoko, o czym mówią same tylko fragmenty z laserem u okulisty czy gwoździem leżącym na gimnastycznym koźle. Paradoksalnie, kino wypisało już szereg znacznie gorszych i bardziej niegodziwych nekrologów, czego potwierdzeniem niechaj będzie króciutki, subiektywny ranking poniżej.
Poniższe opisy zdradzają kluczowe elementy fabuły wymienionych filmów, a część z materiałów na YouTube może wymagać zalogowania się/potwierdzenia pełnoletniości.
5. Lustra (2008, reż. Alexandre Aja)
Słabiutki remake koreańskiego „Lustra” (w oryginale w liczbie pojedynczej) ma jedną zaletę. Stojący za kamerą Alexandre Aja, prywatnie miłośnik klasycznych efektów specjalnych, zadbał by charakteryzacja w jego filmie stanowiła realną konkurencję dla wszędobylskiej magii z komputera. Widać to przede wszystkim w wyjątkowo nieprzyjemnej scenie śmierci Amy Smart. Do obejrzenia TUTAJ.
4. Autostopowicz (1986, reż. Robert Harmon)
Czasami lepiej nie wi(e)dzieć. Decyzja o wyrzuceniu sceny śmierci Jennifer Jason Leigh poza kadr jest prawdopodobnie najlepszą w całej karierze Roberta Harmona. Gdy widzimy skrępowaną aktorkę, rozciągniętą między naczepą a gazującym tirem, nauczeni doświadczeniami z kina mainstreamowego wiemy, że wystraszony bohater przekona w końcu Rutgera Hauera do zdjęcia nogi z pedału gazu. Tymczasem nie! Dziewczyna zostaje rozerwana na strzępy, czego dowiadujemy się z… przeraźliwych wrzasków płynących z offu. Siła sugestii robi swoje. Do obejrzenia TUTAJ (zaczyna się w 70 sekundzie).
3. Jason X (2001, reż. James Isaac)
Śmierć Kristi Angus w dziesiątej, kuriozalnej odsłonie „Piątku trzynastego” (przypomnijmy: akcja toczy się w XXV wieku na pokładzie statku kosmicznego) może i nie jest tą najbardziej brutalną w całej serii, ale w dość zaskakujący sposób podkreśla stosunek, jaki przesiąknięte maczyzmem kino slasher/gore ma do kobiet. Do obejrzenia TUTAJ.
2. Zombie pożeracze mięsa (1979, reż. Lucio Fulci)
W najsłynniejszej, paskudnie realistycznej scenie włoskiej quasi-kontynuacji „Świtu żywych trupów” olbrzymia drzazga przebija gałkę oczną młodej kobiety. Nawet dzisiaj, gdy z ekranu wylewa się morze cyfrowych bebechów, trudno doświadczyć podobnego poziomu dosadności. Do obejrzenia TUTAJ.
1. Death Proof (2007, reż. Quentin Tarantino)
Amerykański horror od zawsze brutalnie karał rozwiązłość i wyuzdanie, przewrotnie promując zdewociałe wartości – zauważyliście, że najmocniej obrywa się zawsze tym, którzy mieli najlepszy seks? Pastiszując te przebrzmiałe standardy, Tarantino poszedł na całość. Śmiertelny wypadek czwórki dziewczyn wracających z nocnej popijawy zostaje odtworzony z (bolesnej) perspektywy każdej z nich. Do obejrzenia TUTAJ.
15 sierpnia o godz. 20:39 521
Wybierasz się na nowe „Oszukać przeznaczenie”? Zwiastun jest lekko zwodniczy, bowiem atrakcyjność poszczególnych śmierci w dużej mierze podporządkowano efektowi trójwymiarowości, choć przyznaję, że niektóre zgony są istotnie dość pomysłowe.
P.S. Nie nazwałbym „Zombi 2” quasi-kontynuacją filmu Romero.
15 sierpnia o godz. 20:48 522
A dlaczego nie? Nowojorska klamra spinająca ten film została dokręcona już po sukcesie „Świtu…” i dodana do wcześniejszego materiału tylko dlatego, że producenci chcieli popłynąć na fali Romero.
Tak, idę jutro. Ale nie mam żadnych oczekiwań. Poprzednie części to u mnie 1-3/10.
15 sierpnia o godz. 21:25 523
Sam sobie odpowiedziałeś – całe to zamieszanie ze „Świtem…” wynika właśnie ze względu na działania marketingowe, a nie faktyczną treść filmu (choć spotkałem się z wersją, że część dialogów to przeróbka tych z dzieła Romero, lecz nie jestem w stanie tego zweryfikować). We Włoszech dodano do tytułu cyferkę, by zasugerować, iż obraz Fulciego to kontynuacja. I chyba tyle punktów stycznych.
Aż tak nisko bym nie ocenił serii, ale powyżej piątki chyba żadna odsłona się u mnie nie wybiła.
15 sierpnia o godz. 21:58 524
No tak, ale koniec końców ten marketing jest w gotowym filmie. „Quasi-kontynuacja” to chyba określenie w sam raz.
15 sierpnia o godz. 23:06 525
Powiedziałbym raczej, że to zwykłe żerowanie na popularności „Świtu…”, z kontynuacją nie mające nic wspólnego, ale niech będzie :]
20 sierpnia o godz. 18:29 527
Paskudny zgon jest w „Matce łez”!
21 sierpnia o godz. 14:47 528
Sam film to też w pewnym sensie paskudny zgon.
22 sierpnia o godz. 9:04 530
Gdyby była możliwość wciśnięcia przycisku „lubię to!” pod Twoim komentarzem, to bym to zrobił.
24 sierpnia o godz. 13:57 531
Ostatnio oglądałam „The Beyond” Fulciego – scena z okiem à rebours jest równie wstrętna :)