Od wczoraj w polskich kinach oglądać można „Noc rekinów 3D” – horror, którym polski dystrybutor symbolicznie żegna się z sezonem ogórkowym. A czy można sobie wyobrazić lepszy koniec filmowego lata, niż ten wyznaczony szczękami żarłacza białego? Od czasu spielbergowskich „Szczęk” rekiny na stałe zacumowały w zatoce wakacyjnych straszaków. Premiera „Nocy…” to idealna okazja, by przypomnieć sobie pięć scen z ich udziałem. Niekoniecznie tych najlepszych.
5. Piekielna Głębia (1999, reż. Renny Harlin)
Zasada jest prosta – jeśli w obsadzie horroru pojawia się nazwisko Samuela L. Jacksona, wszystko będzie dobrze! W kryzysowej sytuacji jego postać stanie na wysokości zadania, rzuci płomienną przemowę i zmobilizuje współtowarzyszy do bezkompromisowej walki z oprawcą. Tymczasem… twórcy „Piekielnej głębi” postanowili zakpić z naszych przyzwyczajeń. Dziś cała scena wydaje się wręcz sygnalizowana, ale… sentyment pozostał.
4. Szczęki 4 – Zemsta (1987, reż. Joseph Sargent)
Ostatni i najtańszy z trzech sequeli spielbergowskich „Szczęk”, pośród rozlicznych absurdów (w tym odcinku rekin poluje na rodzinę nieżyjącego już bohatera pierwszej części, szeryfa Brodina), może pochwalić się także cudownie kuriozalnym zakończeniem. W finałowej scenie dziób łodzi sterowanej przez wdowę po Brodinie przebija wystającego (pionowo!) z wody rekina w taki sposób, że ten… eksploduje. Ale to nie wszystko – chwilę wcześniej bohaterkę nawiedzają wspomnienia z finału pierwszej części. Finału, którego… na własne oczy nigdy nie widziała. Wow.
3. Atak rekinów: Megalodon (2002, reż. David Worth)
Nie od dziś wiadomo, że pieniądze na ulicy nie leżą. Cóż więc zrobić, jeśli chce się nakręcić film o prehistorycznym rekinie-mordercy, a ma się na to ledwie kilkanaście tysięcy dolarów? To proste. Zdjęcia kręcić w Bułgarii (tanio!), do najważniejszych ról zatrudnić amatorów (taniej!), a sceny z udziałem krwiożerczej bestii „pożyczyć” z dostępnych w wypożyczalni filmów dokumentalnych (najtaniej!). Efekt? Sami zobaczcie.
2. Batman zbawia świat (1966, reż. William A. Graham i Leslie H. Martinson)
Zanim Frank Miller („Powrót Mrocznego Rycerza”) i Alan Moore („Zabójczy żart”) zrewolucjonizowali komiksowy wizerunek Batmana, w masowej popkulturze funkcjonował on jako pocieszny przebieraniec z niegroźnych historyjek dla dzieci. Poniższa ekranizacja sprzed półwiecza jest tego najlepszym potwierdzeniem. Pamiętajcie dzieci, sprej na rekiny najlepiej trzymać w śmigłowcu. Nigdy nie wiadomo, kiedy może was w nim zaatakować morska bestia!
1. Zombie pożeracze mięsa (1979, reż. Lucio Fulci)
To moja ulubiona scena wszech czasów – koronny dowód na to, że kina nie ogranicza nic poza wyobraźnią jego twórców. No bo gdzie indziej możemy zobaczyć, jak na dnie oceanu olbrzymi rekin pada ofiarą… żywego trupa!?
10 września o godz. 18:12 654
Shark Attack rozbija bank, chociaż cała konkurencja tak mocna, jak to tylko możliwe…
12 września o godz. 14:34 656
Cóż najlepszą sceną z rekinem jest ta w której nie ma rekina czyli otwarcie pierwszych Szczęk. Od tamtej pory ujęcie nóg osoby pływającej spod wody zawsze oznacza krew, śmierć i przerażenie.
Co do Batmana – nie bądźmy tacy surowi. Batman miał bardzo dobre i całkiem mroczne rozpoczęcie dopiero w latach 60 skręcił ku bardziej niedorzecznej fabule. Ale nadal nie zgodzę się by nazywać go pociesznym przebierańcem. Alan Moore i Frank Miller nie mieli by czego szukać w psychice tego bohatera gdyby tropów nie podrzucono już dużo wcześniej.
13 września o godz. 15:59 661
Racja, może trochę na wyrost potraktowałem naszego Nietoperka. Z drugiej strony, jako oddany fan Batmana, w ogóle tych początków nie pamiętam.