Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Off the Record - Piotr Pluciński o kinie Off the Record - Piotr Pluciński o kinie Off the Record - Piotr Pluciński o kinie

6.08.2012
poniedziałek

7 razy Marilyn

6 sierpnia 2012, poniedziałek,

Marilyn na planie "Skłóconych z życiem"

5 sierpnia minęło dokładnie 50 lat od śmierci Marilyn Monroe. Z tej okazji polskie media wręcz zarzuciły nas artykułami jej poświęconymi. Jak można się było spodziewać, perspektywa przyjęta w większości z nich niczym nie zaskakuje. To zwyczajowe rozwlekanie mocno zużytego i w gruncie rzeczy nieaktualnego już, ale przetwarzanego w nieskończoność dylematu: czy Marilyn była głupiutką blondynką, czy może zaczytaną w klasyce intelektualistką? Niedocenioną aktorką dramatyczną, czy sezonową gwiazdką? W większości okolicznościowych artykułów nie znajdziemy odpowiedzi na te pytania, tymczasem historia dawno już cały problem rozstrzygnęła.

Dlatego właśnie, miast linkować do któregokolwiek z tekstów, czy nawet podejmować się próby przełamania panującej w nich tendencji, postanowiłem po prostu zachęcić Was do zapoznania się z najciekawszymi pozycjami filmowo-książkowymi, dzięki którym poznacie tę nietuzinkową ikonę z bliska. Oto siedmioczęściowy top, będący – jak mi się wydaje – obowiązkowym dla każdego kinomana przewodnikiem po jej duszy.

 

7. Skłóceni z życiem (1962)

Nieco mniej znany, ale bardzo ważny film w dorobku Marilyn. Aktorka wystąpiła w nim na rok przed tragiczną śmiercią, mając 35 lat, permanentne problemy ze sobą i nieodpartą ambicję poszerzenia swojego ekranowego emploi. Efektem tego najciekawsza i bodajże najbardziej złożona rola w jej karierze, sugerująca, że 5 sierpnia 1962 Hollywood straciło nie tylko wielką gwiazdę, ale też wykluwającą się z tej banalnej skorupy aktorkę, którą ona sama tak bardzo chciała być. „Skłóceni z życiem” to przy okazji dość symboliczny koniec pewnej ery, wieńczący półwiecze hollywoodzkiego systemu gwiazdorsko-studyjnego – w filmie Johna Hustona swoją ostatnią rolę zagrał także Clark Gable, a jedną z ostatnich – Montgomery Clift. Wszyscy troje zmarli na przestrzeni zaledwie 4 lat.

 

6. My Story (ok. 1972)

Kolejna mało znana pozycja, tym razem książkowa; jeśli dobrze pamiętam, nie ukazała się dotąd w Polsce. Zaskakujące to o tyle, że na brak polskojęzycznych publikacji poświęconych Marilyn narzekać nie możemy, a tę podpisała przecież ona sama. No, przynajmniej w pewnym sensie. Wspomnienia aktorki, zatytułowane po prostu „My Story”, mają szalenie ciekawą genezę, dzięki której nie mogą być uznawane za… wiarygodne źródło informacji. Książka powstała u szczytu kariery Monroe, we współpracy z dziennikarzem Benem Hechtem, który po latach okazał się… jej ghostwriterem. Prawdę ujawniono dopiero po roku 2000, a zdaniem biografki Monroe Sary Churchwell, fakty w niej zawarte są dodatkowo mocno dyskusyjne. Po co więc w ogóle zapoznawać się z tą pozycją? Bo to fascynujący, unikalny zapis fantazji umysłu pozostającego pod nieustanną presją sławy, a jednocześnie materializującego niezrealizowane w młodości pragnienia. Oto Marilyn, jaką sama chciała być pamiętana.

 

5. Murder at Fifth Helena Drive (2013?)

Sprawa zatuszowanego morderstwa Monroe i ewentualnego udziału w nim braci Kennedych to jedna z najpopularniejszych teorii spiskowych XX wieku. Na przestrzeni lat ukazało się kilka książek poruszających ten temat, żadna jednak nie oferowała wiele więcej ponad dyskusyjne i dziurawe hipotezy. Tymczasem powstający od przeszło trzech lat dokument Keyi Morgana jest pierwszą realną szansą, by ów stan odmienić. Budżet filmu wynosi 2 miliony dolarów, autor twierdzi, że dotarł do nowych, szokujących faktów, wielu dotąd nieznanych i niepublikowanych, a ze względu na przedłużające się gromadzenie dokumentacji premiera ciągle jest przesuwana. Niektórzy wątpią nawet, czy ambicjonalny projekt w ogóle powstanie. Mimo to, warto chyba czekać – każda świeża i dobrze uargumentowana perspektywa jest w tej sprawie na wagę złota.

4. Pół żartem, pół serio (1959)

Nie ma wyjścia, film Billy’ego Wildera znać po prostu trzeba. Nie tylko dlatego, że jego czołowa pozycja w przeróżnych zestawieniach na najlepsze filmy rozrywkowe wszech czasów jest w pełni uzasadniona (mistrzowski dialog, poprowadzona pewną ręką reżyseria, obyczajowa brawura). „Pół żartem, pół serio” to także wielki triumf Monroe, która z jednej strony unieśmiertelniła swój seksapil, z drugiej zaś dowiodła, że ma niesamowite wyczucie komediowe, a swoim wizerunkiem uroczej blondynki potrafi świetnie manipulować. Marilyn idzie tu o krok dalej, niż w „Słomianym wdowcu” i szeregu wcześniejszych komedii romantycznych, nadając swojej postaci niespodziewanie melancholijnego rysu, który każe rozpatrywać jej umiejętności aktorskie poza dotychczasową kategorią.

 

3. Fragmenty (2010)

W przeciwieństwie do przytoczonego wyżej „My Story”, tutaj znajdziemy tylko słowa skreślone ręką Marilyn. „Fragmenty” to zbiór prywatnych zapisków gwiazdy, jej krótkich wierszy, codziennych spostrzeżeń i notatek, które nie miały nigdy ujrzeć światła dziennego. Wątpliwe, by sama Monroe chciała, byśmy te intymne przemyślenia czytali, ale to właśnie one w sposób najbardziej bezpośredni zadają kłam jej dotychczasowemu wizerunkowi. Z „Fragmentów” dowiemy się m.in.  co Marilyn sądziła o swoich występach na ekranie, z jaką literaturą obcowała, co czuła w relacjach z kolejnymi mężczyznami i do czego nieustannie dążyła. To poruszający, niewymuszony w swojej szczerości autoportret legendy, podbity niewiarą we własne umiejętności, poczuciem winy i nadwrażliwością, której nigdy do końca nie udało się zdefiniować – ani jej, ani żadnemu ze specjalistów, u których na przestrzeni lat zasięgała porady.

 

2. Ostatnie dni (2001)

Fascynujący, dwugodzinny dokument opowiadający o realizacji nieskończonej, przerwanej śmiercią Monroe komedii „Something’s Gotta Give”. Twórcy nie tylko pieczołowicie rekonstruują ostatnie tygodnie, dni i godziny życia aktorki, ale także po raz pierwszy prezentują fragmenty nakręconego przed laty materiału, tutaj zmontowanego w 37-minutową, absorbującą całość. Autorom dokumentu udaje się jednak coś jeszcze: diagnozują stan, w jakim w trakcie kręcenia zdjęć była Marilyn, wysuwając przy okazji śmiałe stwierdzenie, jakoby ostentacyjnie cierpiącej, skazującej samą siebie na zagładę aktorki nikt w porę nie uratował. W Polsce film został wydany jako dodatek do dwupłytowej edycji dvd „Słomianego wdowca” (istotne: nie ma go w reedycji blu-ray)

1. Blondynka (2000)

Najambitniejsza dotąd próba zgłębienia postaci Marilyn. W swoim nagrodzonym Pulitzerem bestsellerze pisarka Joyce Carol Oates podejmuje się bezprecedensowej próby ustalenia profilu psychologicznego gwiazdy. Lawirując pomiędzy faktami z jej życia, pół-prawdami i ostrożnie spreparowaną fikcją, 62-letnia wówczas autorka rozerwała na strzępy stereotypy, jakimi obrosła gwiazda, i przyjrzała się jej zachowując jednocześnie wnikliwość reportera i empatię terapeuty. Powstała książka niezwykła, oplatająca Marilyn mnogimi perspektywami, raz przyglądająca się jej pod lupą, innym razem przez halucynogenną mgiełkę. Oates śmiało miesza perspektywy, sięga do trzewi samej Marilyn, ale i spogląda na nią oczami tłumu, obnażając przed nami jej nieszczęśliwą, pokiereszowaną duszę, zakleszczoną w hollywoodzkim koszmarze.

 

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 7

Dodaj komentarz »
  1. bardzo cenne zestawienie. ja spośród zalewu publikacji wybrałam właśnie „Fragmenty” by nie dać się omamić czyimiś domysłami nt MM. Tu jest sama ona i tylko ona. Również polecam.

  2. Dodałabym jeden z portretów konwersacyjnych Trumana Capote „Piękne dziecko” zamieszczonego w tomie „Muzyka dla kameleonów”.

  3. *zamieszczony, nie – zamieszczonego :/

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Dlaczego dylemat „Marilyn – intelektualistka czy głupiutka blondynka” jest nieaktualny? W jaki sposób historia już go rozstrzygnęła?
    Wydaje mi się, że jeśli piszący stawia takie tezy, do tego przyjmując pozycję osoby o wyższym poziomie intelektualnym i erudycyjnym względem piszącej w mediach o Marilyn reszty, to wypadałoby je uzasadnić. Przynajmniej jednym zdaniem.

  6. @ Natka,

    dzięki za wskazówkę, chętnie się przyjrzę. :)

    @ Koleś,

    to nie jest teza, tylko fakt. Dyskontowanie intelektu, talentu czy osobowości Marilyn w kontekście przytoczonych wyżej publikacji, to trochę jak zastanawianie się (kilkadziesiąt lat po odkryciu i udokumentowaniu tego przez dziennikarzy i historyków) czy za Hitlera istniały obozy zagłady. I nie przesadzałbym z tym przyjmowaniem przeze mnie pozycji osoby o wyższym poziomie intelektualnym i erudycyjnym. Podobną obserwację poczynić może każdy, kto choć trochę zgłębił temat. W przeciwieństwie do piszących te artykuły.

  7. A czy mógłby Pan coś powiedzieć o jakości (faktograficznej i nie tylko) książki „Marilyn. Ostatnie seanse”?

  8. Materiał źródłowy sprawia tu wrażenie wiarygodnego, całość czyta się znakomicie i ogólnie jest to pozycja wartościowa (pewnie udałoby mi się ją wcisnąć na powyższą listę, gdyby miała 8 pozycji), ale jednocześnie… No nie wiem, tym różni się ta książka od np. „Blondynki”, że autor niejako uzurpuje sobie prawo do mówienia wielkiej i jedynej prawdy o tym, co znalazł w głowie Marilyn, podczas gdy Oates stawia przede wszystkim na subiektywną interpretację. I taka forma chyba odpowiada mi bardziej.

Dodaj komentarz

Pola oznaczone gwiazdką * są wymagane.

*

 
css.php