Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Off the Record - Piotr Pluciński o kinie Off the Record - Piotr Pluciński o kinie Off the Record - Piotr Pluciński o kinie

20.08.2013
wtorek

Frances Ha [9/10]

20 sierpnia 2013, wtorek,

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że „Frances Ha” to jeden z tych hipsterskich, pisanych wielkimi literami listów miłosnych do francuskiej Nowej Fali. Wiele na to wskazuje – otulająca czerń i biel, zdjęcia kręcone w ciasnych mieszkankach i na opustoszałych ulicach, a w końcu soundtrack wypełniony po brzegi nowofalową klasyką.

Drugim skojarzeniem będą „Dziewczyny” Leny Dunham. Bohaterka filmu Noah Baumbacha nie tylko mówi językiem bohaterek serialu, ale dzieli też znaczną część ich dylematów – jest niepewna siebie, zagubiona, niedojrzała, ale przy tym samodzielna i bezpretensjonalna. Jakby tego było mało, akcja toczy się w Nowym Jorku, a w jednej z mniejszych ról pojawia się Adam Driver – partner bohaterki Dunham z serialu.

W rzeczywistości „Frances…” stanowi interesującą, pozbawioną zbędnego tłuszczyku hybrydę tych dwóch estetyk. Baumbach z godną pozazdroszczenia precyzją odkrawa to, co wydaje się w nich zbędne – znika więc intelektualna pretensja Nowej Fali, nie ma inwazyjnego feminizmu Dunham.

Bohaterką filmu jest 27-letnia Frances, pełna energii tancerka bez perspektyw, zmartwiona faktem, że wygląda na starszą, niż jest w rzeczywistości (prosty żart twórców – grająca tę rolę Greta Gerwig ma lat 29). Frances znalazła się na rozdrożu. Gdy chłopak zaproponował jej wspólne mieszkanie, wykręciła się lojalnością wobec przyjaciółki, której obiecała, że wspólnie dotrwają do końca umowy obecnego najmu. Ale gdy już ze sobą zrywają, przyjaciółka informuje nagle, że ma inne plany – dostała propozycję wynajęcia pokoju przy ulubionej ulicy.

Życie Frances składa się z takich właśnie paradoksów i złośliwości losu; im bardziej czegoś chce, tym bardziej jest to niemożliwe. Przez swoich współlokatorów określana jest jako „nierandkowalna” – za dużo myśląca, za dużo mówiąca, przez to od razu mniej atrakcyjna. Frances szuka swojego miejsca (ale też po prostu – pieniędzy, przyszłości, partnera) w tym bałaganie, w mieście, gdzie nikt nie ogląda się za siebie.

Stylizacja na Nową Falę nie jest tu jedynie zwykłą zachcianką. Baumbach, wielki admirator francuskiego kina, nie tylko oddaje w ten sposób hołd swym ulubionym filmom, ale kreśli też prostą zależność pomiędzy ówczesnym i obecnym pokoleniem młodych zagubionych. Co się zmieniło? Czy w ogóle coś? A może życie dzisiejszych dwudziestolatków jest wciąż tak samo niepoukładane, wypełnione ulotnymi tęsknotami, nachodzącymi na siebie problemami, jak przed półwieczem? Czy dzisiejsi spadkobiercy tych historii popełniają tylko błędy swoich rodziców, dziadków?

Do powyższego równania całkiem dobrze pasuje także serial Dunham, która jako pierwsza tak głośno powiedziała o przykrych rozczarowaniach i przymusowych kompromisach, z jakimi wiąże się wkraczanie w dorosłość. I choć reżyser twierdzi, że napisany wraz z Gerwig scenariusz powstał przed emisją serialu Dunham, to dość nieprzypadkowo współdzieli z nim także motyw kryzysu męskości, odpowiedzialnego za większość problemów dzisiejszej kobiety.

„Frances Ha” to bardzo pojemny film, ale nagromadzone tu wątki nie byłyby nawet w połowie tak przyswajalne bez właściwie dobranej odtwórczyni tytułowej roli. Błyskotliwa i bezpretensjonalna Gerwig nadaje swojej postaci niewymuszonego, orzeźwiającego uroku – jej Frances jest zarazem nieporadna i konsekwentna, dumna i wadliwa, w swoich szczerych odruchach bardzo autentyczna.

Wiele na ten temat mówi scena kolacji z grupą lepiej ustawionych, chełpiących się swoimi sukcesami znajomych. Ci chwalą się jej swoimi wojażami, fuchami, czekającymi za rogiem perspektywami – wszystkim, co tylko pozwala im poczuć się lepszymi. Frances w końcu się upija, a żeby nie być gorszą, spontanicznie korzysta z czysto kurtuazyjnego zaproszenia na weekend do Paryża; zupełnie jakby weekendowy wypad do Europy był jej stałym zwyczajem. W rzeczywistości na swą podróż zapożycza się w banku, a na miejscu czyta w łóżku książki. Ale swego dopięła – pokazała im, że może.

To trochę jak w życiu – my też często pragniemy poczuć się lepiej, osiągnąć więcej niż nasi znajomi, przeskoczyć ich sukcesy, zaimponować im. Najczęściej nieświadomi faktu, że w swym oceanie szczęścia są tak samo pełni kitu (i rozmaitych obaw), jak my. Film Baumbacha mówi jasno, ale bez zbędnej pretensji: życie nigdy nie wygląda tak, jakbyśmy tego chcieli. Grunt to znaleźć sposób, by “nigdy” zamieniło się w “nie zawsze”.

 

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 1

Dodaj komentarz »
  1. „elysium” 6/10
    matt damon i jodie foster(obydwoje:10/10) ratuja niezle pomyslany film o zbyt wysokich, ambicjach.

Dodaj komentarz

Pola oznaczone gwiazdką * są wymagane.

*

 
css.php