Bio:
Piotr Pluciński. Dziennikarz, krytyk filmowy, obecnie współpracuje przede wszystkim z „Filmem”, „Hiro”, „Polityką” i Wirtualną Polską. Wcześniej obecny m.in. na łamach „Machiny”, „Kina” czy „Ekranów”, współpracował z takimi portalami jak Stopklatka, Filmweb, Zwierciadło, Esensja. Niegdyś autor absolutnie nierentownych (ale i tak to lubił!) relacji m.in. z Cannes, Berlina i Wenecji. Prowadzi drugi blog. Zaangażowany w kilka projektów popkulturowych, chętnie pisze także o grach, komiksach i książkach. Ponoć ma pecha. Nie wierzy w to.
Kontakt:
off-the-record@wp.pl
23 listopada o godz. 16:41 859
Czy prywatny e-mail ma coś wspólnego z psem gitarzysty Tool’a? ;)
24 listopada o godz. 4:39 862
Bardziej z samym utworem. :)
21 lipca o godz. 14:38 1250
Piszesz dobre recenzje. Dajesz rade:) Są przemyślane, rzeczowe i inteligente. Mało taki recenzentów niestety, szczególnie na blogach. Jednym słowem tragedia. Nie wiem z czego to wynika. Mam swoją teorię …
22 lipca o godz. 9:26 1254
Dzięki za miłe słowo. A co to za teoria? :>
22 lipca o godz. 21:39 1259
Użyłem słowa teoria, ale chyba przesadziłem:) To raczej moje przemyślenia niepodparte żadnymi badaniami.
Żyjemy w szalonych i dziwnych czasach. Ludzie wszystko dostają na tacy, nie chcą dociekać, zagłębiać się w naturę problemu. Ma się żyć miło, przyjemnie i bezrefleksyjnie. Z czego to wynika? Przyczyn jest wiele, ale jedną z nich są … książki. Mało kto dzisiaj czyta. Smutne niestety, ale prawdziwe. Książki rozwijają wyobraźnię, nie wszystko w nich jest napisane wprost, posługują się metaforą, symboliką etc. To truizmy, za które przepraszam i nie będę się nad tym tematem dłużej rozwodzi. Dlaczego jednak piszę o książkach w kontekście oceniania filmów? Film i książkę wbrew pozorom wiele łączy. Różnią się formą, ale nie treścią, choć można nad tym polemizować. Niemniej wszystko zależy od naszej optyki i spostrzegania. Oczywiście książka wymaga od czytelnika nieporównywalnie większej formy wysiłku, czasu i poświęcenia niż ma to miejsce w przypadku filmu, niemniej nie należy tego drugiego tj. filmu traktować drugorzędnie. Zaryzykuję tutaj stwierdzenie, że ludzie, którzy czytają dobre książki (trzeba też umieć oddzielić ziarno od plew) inaczej i możliwe, że nawet lepiej oceniają filmy.
Mam wrażenie, że „krytycy” (nie lubię tego słowa) szeroko pojętej sztuki (film, książka, muzyka a nawet i gry komputerowe, które też pewną formą sztuki są, szczególnie te wybitne) oceniają daty produkt na gorąco. Byle było. U niektórych recenzentów filmowych widać totalne braki w logicznym i przyczynowo skutkowym myśleniu. Niektórzy z nich popełniają karygodny błąd, którym jest bardzo emocjonalne podejście do danego filmu. W swoim recenzjach skreślają dany film kierując się jego gatunkiem np. nie lubię „Łowcy androidów”, bo to tani film o facecie, który poluje na roboty:) Pomijam już rzeszę pewnych „recenzentów-blogerów”, którzy nie potrafią nawet poprawnie sformułować myśli, popełniając przy tym karygodne błędy w stylu i często niestety posługując się wulgaryzmami. Skreślam ich z miejsca. Najgorsze jest jednak w tym wszystkim to, że wielu internautów daje się łatwo nabrać na takie pseudo-recenzje, które mają niestety wpływ na to, czy pójdą oni do kina Kierują się opinią innych. Nie potrafią sami określić, czy produkt jest warty uwagi, czy też nie. Pytanie: czy ci inetrnatuci czytają książki?
25 lipca o godz. 8:54 1274
To ciekawa teoria, ale na pewno nie da się jej podpiąć pod ludzi (słabo) piszących o kinie. Tu, moim skromnym, winę ponosi… Internet. Przed laty, by o czymś pisać i się wypowiadać, trzeba było dane zagadnienie zgłębić. Skończyć studia, ciężko pracować i stale poszerzać swoją wiedzę. Sięgam czasem po archiwalne numery „Kina” sprzed kilkudziesięciu lat i zastanawiam się skąd ci ludzie to wszystko wiedzieli, skąd mieli tak uporządkowaną wiedzę i pamięć. Dzisiaj nie trzeba być ekspertem, wystarczy sprawnie klikać po Wikipedii, IMDb i zachodnich portalach. A to potrafi każdy, więc namnożyło się autorytetów, „krytyków” i samozwańczych ekspertów…
25 lipca o godz. 16:25 1275
Zgadzam się z tobą w kwestii Internetu i łatwości w dostępnie do danych. Cytując klasyka, to „oczywista oczywistość”. Z lekkim uporem, – choć nie maniaka – będę jednak bronił tezy, że gdyby owi samozwańczy eksperci (umówmy się, że nie mam tutaj na myśli ich wszystkich) czytali książki, to poziom ich recenzji i dysputy stałby na znacznie wyższym poziomie od obecnego. Jak powiedział Diderot, „Ludzie przestają myśleć, gdy przestają czytać.”:)
Dobra, ide do kina na Nietoperza. :P
26 lutego o godz. 10:05 11956
Prowadzi (kogo, co) drugi blog.
26 lutego o godz. 10:26 11957
Słuszna uwaga.
21 lipca o godz. 8:20 13742
Uwielbiam te recenzje!
Pozdrowiosy :-)